-Kurwa. –Wymsknęło mi się jedno, krótkie przekleństwo, gdy
kolejny naleśnik po nieudanej próbie obrócenia go w powietrzu w ten „fachowy
sposób” wylądował na ziemi. Zebrałam go i otworzyłam szafkę pod zlewem
wyrzucając nieudany i rozwalony naleśnik. Zrobiłam krok w prawo i poczułam jak
lecę… Wylądowałam bardzo szybko. Pech chciał, że rozcięłam wargę, pięknie.
Przejechałam językiem po ranie, zapiekło. Westchnęłam i zamknęłam szafkę, o
którą się potknęłam.
JESTEM IDIOTKĄ!
Wylałam całą „miksturę” na naleśniki i zrobiłam zwykłą kanapkę, przy której skaleczyłam palca, genialnie. Zauważyłam na swojej skórze kilka siniaków, to zapewne wynik upadku w kuchni o szafkę. Ubrałam się na sportowo i ruszyłam w stronę hali, na której odbywają się lekcje boksu. Dotarłam do wcześniej wspomnianej hali w może pięć minut? W każdym bądź razie bardzo szybko. Pchnęłam duże metalowe drzwi i od razu zostałam obdarowana szczerym uśmiechem ze strony Tom’a. Bardzo szybko odwzajemniłam go, lubiłam tego chłopaka. Mimo swojej budowy ( a dodam, że był wielki i umięśniony) wyglądał jak małe dziecko, które cieszy się na widok każdego. Sympatyczny. Wskazał palcem, w którym kierunku mam się skierować, by znaleźć mojego trenera. Tak, dobrze pomyślałaś, chodzi o Harrego.
Harrego, który czasem mnie przeraża. Poczułam jak moje policzki zalały się różem, kiedy Harry musnął mój policzek „na przywitanie”. Mruknęłam ciche „cześć” . Chłopak złapał mój podbródek i okręcił moją głowę raz w prawo, raz w lewo. Zdezorientowana patrzyłam jak chłopak ogląda moje ręce. No tak… moje siniaki. Muszę wyglądać jak dziesięć tysięcy nieszczęść.
-Co Ci się stało? –Zapytał nadzwyczaj poważnie, a jego uśmiech zamienił się w wąską linie.
-Upadłam. –Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Chłopak jeszcze raz przeleciał wzrokiem po mojej twarzy zatrzymując wzrok na wardze. Nie, tu wcale nie chodziło o pocałunek, po prostu wpatrywał się w moją ranę.
-Boli? –Zapytał i wskazał na moje uszkodzone ciało. A ja zanim zdążyłam… -No jasne, że tak przecież nie swędzi. –Odpowiedział sam sobie i uderzył się z otwartej dłoni w czoło.
-Nie, nie boli już w cale. –A jednak odpowiedziałam.
-Dobra zabieramy się za trening, kochanie. –Kurczę, jedno słowo na końcu zdania, a ja czułam jakby mnie koń kopnął, albo coś równie wielkiego. Serio, wryło mnie w ziemie. Nie wiedziałam, co mam zrobić. –Chodź, założę Ci rękawice. –Pomachał mi przed oczami ręką by mnie chodź trochę ocucić.
***
-Świetnie, teraz prawą. Uderzaj w ten worek! –Harry wrzeszczał jakbym, co najmniej była niesłysząca. Dawałam z siebie więcej niż mogłam. Tłukłam w ten cholerny worek jak najmocniej, tak się zacietrzewiłam, że nawet nie słyszałam jak Harry, delikatnie prosi bym przestała.
-Ej, kochanie… -I znowu to kopnięcie. No cholera, przestań tak na mnie mówić! -…uspokój się. –Chłopak złapał mnie w talii i przeniósł na ławeczkę w rogu Sali.
-Ja… Przepraszam. –Powiedziałam półszeptem.
***
-Pozwolisz, że odprowadzę Cię do domu, ślicznotko? –Pokiwałam niepewnie głową, dając mu znak, że zachowywał się dość normalnie i pozwalam mu towarzyszyć mi w tej niezmiernie długiej wyprawie z hali do mojego domu.
Taaa…
-No to, jak podobała Ci się dzisiejsza lekcja, piękna? –Oho, robi się ciekawie. No Harry, chwytamy się różnych tematów, co?
-Było fajnie. Dużo się nauczyłam. –Okej, przyznaje, zrobiło się trochę niezręcznie i sztywno, ale… liczy się, że chciał mnie odprowadzić i nawet zaczął temat, który bądź, co bądź, bardzo szybko wyczerpałam. Jestem idiotką. Chłopak się stara jakoś mnie zagadać, a ja co?
-Harry masz prawo jazdy, tak? –Tak! Jest początek.
-A no mam. Jeździć, jako-tako umiem, więc zdałem. –Uśmiechnął się szeroko.
-Masz jakieś plany na dzisiaj? –Zapytałam, a na twarzy chłopaka pojawiły się dwa urocze dołeczki w policzkach. Ja chyba nie chcę wiedzieć, co On…
-A co idziemy do ciebie? –Tak, właśnie o tym nie chciałam wiedzieć. Zboczona strona chłopaka ujrzała światło dzienne, no wieczorne. Uśmiechnął się zachęcająco.
-Nauczysz mnie jeździć?